2011… czas podsumować… 2012

Kolejny rok. Kolejny w Anglii. Jaki był? Odpowiedź na końcu…

Wszyscy teraz piszą podsumowania. Czas na mnie. Warto wyprodukować kilka słów o tym co się działo wokół mnie. Co się działo ze mną. I z innymi.

Adele zdobywa świat. Płyty, bez reklamy i wielkich teledysków sprzedają się wyśmienicie. Skandali brak na koncie. Wielka gwiazda dla mnie, może dlatego, że piosenka „Someone Like You” jest tak bardzo prawdziwa. Siedzi od dawna we mnie i nie chce wyjść.

Od złotego strzału umiera Amy Winehouse… szok, tylko nie wiem dlaczego, skoro wszyscy znali jej zamiłowanie do narkotyków i alkoholu.

Wielki wyczyn w moim życiu. Snowdonia ze Snowdon’em na czele. Brzmiało niemożliwie, ale dzięki wielkiemu człowiekowi i wielkiej mobilizacji zrobiłem to. Wdrapałem się na sam szczyt z plecakiem, namiotem i spoconym czołem. Kilimandżaro niestety nie wypaliło, ale trzymam kciuki.

Umiera Violetta Villas, w otoczce skandalu, tajemnicy i takie tam różne cuda, jednak mimo wszystko głos miała wielki, i kilka kawałków wpadało w ucho. Starsi powinni pamiętać.

Wielki ślub w Polsce. Wielkie plany, urlop planowany od dawna. Wielkie rozczarowanie, wielka wtopa, wielki smród. Fałsz w kolorze blond, stek bzdur i strach… ten strach będzie w was siedzieć jeszcze długo, bo ja potrafię ugryźć nawet po kilku latach. Najbardziej pozytywne jest to, że główny bohater nie wyciągnął żadnych wniosków. Dalej produkuje kłamstwa… Śmierdzicie wszyscy.

Wielki dzień dla Polaków – Jan Paweł II został beatyfikowany. Teraz, w świetle skandali seksualnych w kościele zastanawiam się tylko jak Watykan z papieżem na czele podchodził do tych wszystkich spraw wtedy… bo teraz udają że jest im przykro. Tego się już nie dowiemy.

Małysz zakończył karierę. Wielki sportowiec, dziwak w wywiadach… Sportowcy powinni wygrywać medale, wywiady powinni zostawić managerom, reklamy – aktorom.  Inaczej jest komedia…

Szalona dziewczyna w oparach trawki schodzi na dno. Z siecią sklepów, ze skrętem w dłoni… nocuje pod gołym niebem i robi dobrą minę do złej gry… Całkowita klęska…

Po raz kolejny umacniam się w swojej teorii, że dla większości Polaków w UK liczy się szpan, sex i podziw innych… A słoma z butów się sypie…

Wielki dzień w moim kraju – książę William i Kate stanęli na ślubnym kobiercu. Piękne wydarzenie… ogromne pieniądze…  z moich/naszych podatków.

LOT pomimo ogromnych cen biletów pokazał, że potrafi lądować bez kół, wielki cud jak mówią jedni, wielka reklama jak mówią inni.

Niemożliwe stało się możliwe. Krzysiek stał się śliwką i wpadł w kompot. Tak trzymać.

Mój rok był mniej widowiskowy… dalej ta sama wspaniała praca. Rasizm i dyskryminacja na każdym kroku. Kolejni przyjaciele/znajomi odeszli… jedni skupili się na narkotykach, kradzionym chlebie z Tesco i szalonych marzeniach wyjętych z narkotycznego snu. Inni zabawili się w alfonsów i pomogli w wielkim spisku w Gdańsku.

Przekonałem się o tym, o czym od dawna słyszałem. Z kim się zadajesz takim się stajesz. Jak wśród swoich przyjaciół masz puszczalskie laski które z dumą robią karierę przez hotelową sypialnię, które z wielką satysfakcją opowiadają o kolejnej zdradzie… jesteś niewart niczego.

Po raz kolejny zauważyłem, że faceci to jednak desperaci… akceptacja zdrady, fałszu i kurestwa w przyszłości zaowocuje problemami. Przekonacie się jeszcze. Nawet jeżeli macie błogosławieństwo i „przebaczenie” rodziny.

I jeszcze dwa słowa o miłości. Ona musi być. Żywa, dawana a nie obiecywana. Okazywana a nie obiecywana.

Na koniec coś pozytywnego.

Święta w Polsce. Pierwsze od kilku lat. Życzenia szybkiego powrotu do Polski. Tak bardzo chcę jak bardzo się boję.

Mój bratanek – najwspanialszy chłopak na świecie. Moja rodzina, bez której jest ciężko, ale wiem, że jest. Że myśli o mnie, że mnie wspiera… Wiem, że jest najwspanialsza na świecie. I przyjaciele, którzy mimo wiatrów przeciwności też są. Dziękuje Wam wszystkim.

Rok był udany. Kolejny będzie lepszy, to taka nowa podróż, w którą wybiorę się sam.