Polska kontra Anglia…

Przeczytałem dzisiaj ciekawy artykuł w internecie. O Polakach. O Polsce. I o Polakach w Anglii czy jak kto woli – na wyspach Brytyjskich. Jacy jesteśmy?

Młodzi. Większość z nas to ludzie młodzi, często bardzo młodzi. Przyjeżdżamy na wyspy w pogoni za pieniądzem, za rajem na ziemi. Wszyscy przecież opowiadają o Anglii same cudowne historie. Mało kto wspomina, że pracę trzeba szukać, że zarobki wcale nie są takie cudowne… Często wstydzimy się powiedzieć w Polsce, co robimy w Anglii. Najczęściej pracujemy w biurach, w bankach, w hotelach, w restauracjach. Tylko ile jest w tym prawdy? Tak samo jest z mieszkaniem – większość z nas mieszka w apartamentach, w domach z basenami… a potem okazuję się że basen zasypali, że w apartamencie jest pleśń, stęchlizna i grzyb na ścianach. Bieda jednym słowem… nie wspomnę o tym, że pod jednym dachem często mieszka po 10 albo więcej osób.

Ci młodzi Polacy są naszą wizytówką w Anglii. 5 dni w tygodniu cieżko pracują, biorą wszystkie nadgodziny, często powtarzając „OK, OK, no problem”… a w weekend zakładają białe koszule, białe skarpetki i świecące buty i idą w miasto. Nowa koszula z lumpeksu, ważne żeby było widać firmową metkę… zakupy w funciaku… a potem pijaństwo w polskim klubie, pubie czy w innym polskim przybytku szczęścia. Możemy szpanować ile to mamy na godzinę, jak bardzo możemy się obijać w pracy…

Ci młodzi Polacy, którzy musieli za szybko stać się dorosłymi. Muszą pracować, martwić się o przetrwanie, o jedzenie, o wysyłanie pieniędzy do Polski… Ci młodzi Polacy którzy zakładają rodziny w UK tylko po to, żeby nie być samotnymi… którzy zakładają rodziny bo „wpadają”… nie stać na prezerwatywy, nie stać na zabieg aborcyjny…

Ci młodzi Polacy którzy muszą tu żyć, bo do Polski nie wrócą… z pustymi rękami…