Nowy Rok… czy nowe plany?

2011… tak naprawdę już od 3 dni. Wypada coś podsumować, coś zaplanować.

Tradycyjnie – kolejnym “wspaniałym” przyjaciołom mówię NIE… Mam Was w dupie, z Waszą obłudą, Waszym problemami, rozterkami i zachciankami. Macie problemy? Psycholog doradzi… najlepiej polski… Bo przecież co polskie to dobre… a zresztą z angielskim się nie dogadacie. Nie dzwońcie do mnie jak coś potrzebujecie, bo się rozłączę…

W starym roku powrót marnotrawnego… przyjaciela (?) i cieszę się. A i Sławek się pojawił… i nowa muzyka którą lubię. I brat z bratową będą mieli córkę… i szpital + prawie 3 m-ce zwolnienia…

Plany? Oj… “Marzenia są po to, żeby je realizować” powiedział bardzo mądry kolega, którego bardzo cenię i chyba mogę (a na pewno chciałbym) nazwać przyjacielem. Snowdon… tak na dobry początek, Kilimiandżaro jak finanse pozwolą po wakacjach… A w międzyczasie Szwecja i Islandia… I nie może zabraknąć Egiptu! Siłownia i basen… jak się nie utopię to będę pływać.

I jak się uda… Nowy paszport. Z trochę innym “logo”. Amen.